top of page

Lanzarote

  • Zdjęcie autora: Tomek
    Tomek
  • 11 lis
  • 2 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 13 lis

ree

Na jednej ze stron gazety o książkach wzrok przykuwa fotografia panierowanego rolexa. Zegarek jest złoty, panierka również, ale pierwsza myśl, że to sprawka AI, okazuje się chybiona. Czytam opis do zdjęcia: Polacy smażą schabowe, Amerykanie lody, Szkoci jajka na twardo. A Lynn T. Yamada, gospodyni kanału "Cooking with Lynja", usmażyła w panierce wartego 16,5 tys. dolarów złotego rolexa, podarowanego przez piosenkarza Eda Sheerana jego producentowi Benny'emu Blanco.

Ten świat doprawdy już zdurniał do cna.

Sam artykuł jest o luksusie, o jego odmianach, przecież każdy od czasu do czasu chciałby go dotknąć, każdy na niego zasługuje, a politykom, na przykład, to się wręcz należy. Takie podejście sprawia też, że trudno o jednoznaczną definicję tego słowa - dla każdego z nas luksus jest po prostu czymś innym. Wspominam o tym, bo czytam ten artykuł leżąc nad pięknym basenem, w butikowym hotelu na Lanzarote, co oczywiście może być postrzegane jako luksus. Co prawda kilka godzin wcześniej byliśmy w rodzinnej posiadłości Cezara Manrique, w której dziś zrobiony jest hotel i restauracja, i to one jakoś bardziej pasują do owych luksusowych wyobrażeń. Ceny są odpowiednio wyższe, a przykryte wykrochmalonymi obrusami stoliki ustawiono tak, by przez cały posiłek można było delektować się spektakularnym widokiem na ocean. Zjedliśmy tam lunch, któremu oczywiście nie można nic zarzucić. Wszystko było smaczne, choć bez błysku, obsługa nienachalna, sceneria bajkowa. Jestem przekonany, że dla gości z tego hotelu, ten nasz byłby opcją plebejską, spartańską wręcz. Nas jednak bardziej zelektryzowała chyba... inna restauracja. Dwa dni wcześniej pojechaliśmy do El Golfo, gdzie w rachitycznej knajpinie nad samym brzegiem Atlantyku obsługiwał nas nieznoszący sprzeciwu kelner, no macho jak nic. Patrząc na nas srogo, wręcz nakazał nam zamówić rybę dnia, serwowaną z limonką i solonymi ziemniaczkami w mundurkach. I to doprawdy było niebo w gębie, czysta poezja, może nawet najlepsza ryba, jaką jadłem kiedykolwiek, do tego w niezgorszej scenerii chowającego się za wielką wodą słońca. Jak to więc jest z tym luksusem?

A wyspa nada się? - może podpytać ktoś znużony tymi pseudo-dywagacjami. Sam fakt, że to nie jest nasz pierwszy raz tutaj (choć lata temu raptem jej liznęliśmy będąc na Fuercie) może delikatnie sugerować, że jest to odpowiednie miejsce na długoweekendowe podróżowanie. Wyspa jest księżycowa, dzika, minimalistyczna, szorstka, pełna wulkanicznych pozostałości w kolorze rdzy i bazaltu. Na tym tle białe, niskie domki, ocean tłukący w poszarpane nabrzeże, plaże z kremowym piaskiem, winnice z charakterystycznymi parawanami z czarnego kamienia i architektoniczne perełki zaprojektowane przez Cezara Manrique. A do tego słońce i 25 stopni. Nic tylko wynająć jakieś małe autko, zwiedzać i odpoczywać. Wszelako to wolny czas w naszym zabieganym świecie zdaje się być największym luksusem.


Tymczasem!



Komentarze


Copyright © 2015-2025. Tomasz Skrzypczak. 

© Tomasz Skrzypczak
bottom of page